Miejski Szpital Zespolony w Olsztynie

Znieczulenie to wielkie błogosławieństwo dla kobiet — przekonuje Piotr Miller, anestezjolog z Miejskiego Szpitala Zespolonego.

– Gdy NFZ postanowił, że nie będzie refundować znieczulenia porodów wśród kobiet zawrzało. 
A w szpitalu miejskim mogą na nie liczyć.

– Oczywiście. Znieczulenie to wielkie błogosławieństwo dla kobiet,  dlatego wykonujemy je pomimo, że NFZ go nie finansuje. Robimy to wielkim wysiłkiem szpitala, bo jesteśmy  przekonani, że warto. Większość kobiet nie wymaga znieczulenia zewnątrzoponowego, ale przy ponad 20  proc. porodów je stosujemy. Wieloródki, czyli kobiety, które rodzą po raz kolejny, zazwyczaj rodzą szybciej i mniej boleśnie niż pierworódki, dla których jest to pierwszy poród. Tylko od początku stycznia znieczulenie  zewnątrzoponowe stosowaliśmy w 30 proc. porodów.

– Ale podobno niezwykle istotny jest moment, w  którym się je poda.

– Poród musi być odpowiednio zaawansowany, żeby podanie znieczulenia nie zwolniło akcji porodowej. Podajemy je zazwyczaj przy rozwarciu 3- 4- centymetrowym.

– Wspomniał pan, że większość kobiet nie wymaga znieczulenia, ale są też takie, które bez niego nie chcą rodzić naturalnie.

– Nie  stosujemy znieczulenia na żądanie. To prawda, że wiele kobiet bez tego nie wyobraża sobie porodu, ale często wynika to z paniki. Dlatego rozmawiamy, przekonujemy, że w chwili kiedy znieczulenie będzie potrzebne, podamy je. Nikt z nas nie ma kamiennego serca i nie chce by kobieta cierpiała podczas porodu.

– Więc  anestezjolog jest też psychologiem?

– Psycholog to za dużo powiedziane. Ale cały personel, który jest przy  pacjentce podczas porodu stara się zrobić wszystko, by czuła się bezpieczna, wspiera ją. Każda rodząca ma  przy sobie położną oraz lekarzy, którzy dyżurują całą dobę. Często trafiają zdenerwowane kobiety, którym trzeba wyjaśnić jak będzie przebiegał poród, czym jest znieczulenie i jak się je podaje. Podczas porodu bardzo ważne jest to, by kobieta pokonała w sobie strach.

– Są sytuacje, kiedy znieczulenia nie można podać?

– To zdarza się niezwykle rzadko. 99 proc. kobiet nie ma przeciwwskazań do znieczulenia zewnątrzoponowego. Wciągu 15 lat pracy znieczuliłem ok. 3 tys. kobiet, a odmówić musiałem 2-3 razy, więc są to naprawdę  rzadkie sytuacje. Przeciwwskazaniem do podania znieczulenia jest zbyt mała liczba płytek krwi. Jeśli spada poniżej pewnego poziomu istnieje ryzyko powikłań. W takiej sytuacji anestezjolog po konsultacji z pacjentką decyduje się na inne środki uśmierzające ból. Nie należy natomiast straszyć powikłaniami po podaniu znieczulenia, bo jest ono bezpieczne. Świadczyć mogą o tym na przykład dane ze Stanów Zjednoczonych,  gdzie co roku znieczula się ok. miliona pacjentek.

– A jak wygląda samo znieczulenie?

– Najwygodniej jest je podawać, gdy pacjentka leży na lewym boku. Anestezjolog najpierw miejscowo znieczula skórę, a  następnie za pomocą igły umieszcza cienką rurkę o średnicy ok. 1 mm w przestrzeni zewnątrzoponowej kręgosłupa na wysokości 3- 4 kręgu odcinka lędźwiowego. Przez tę rurkę podaje się odpowiednią dawkę leków znieczulających, które zaczynają działać po 10-15 minutach. Jedna dawka wystarcza mniej więcej na  półtorej godziny. Później, jeśli istnieje taka potrzeba, można podać kolejną dawkę.